Ten rozdział rodził się długo i mam szczerą
nadzieję, że był tego warty. Proszę więc o docenienie i krytykę, która też jest
jakimś wyrazem docenienia J
Korzystając z okazji, pragnę też życzyć
wszystkim czytelnikom Wesołych Świąt i Szczęśliwego Końca Świata!
***
Obudził
go ból głowy, paskudne uczucie sztywności karku i zapach smażonych jajek. Dwa
pierwsze zjawiska były mu ostatnio dziwne znajome, ostatnie zaś wydało się
podejrzane. W rzeczywistości, w której żył od kilku dni, nie istniały tak
normalne rzeczy jak jajecznica na śniadanie.
Emma
najwyraźniej miała na ten temat inne zdanie.
Nie
otworzył oczu. Jego żołądek dawał o sobie znać za pomocą uczucia niezbyt
przyjemnego ssania w głębi trzewi. Była to
jednak jedynie niemalże niezauważalna uciążliwość w porównaniu z prawdziwym
głodem, tym, który od jakiegoś czasu tkwił w nim. Tony próbował go oddalić od
siebie, odtrącić, jednakże potrafił go odsunąć jedynie na tyle, aby móc znowu
zacząć się niepokoić.
Tak,
zapach jajecznicy był podejrzany, pomyślał. Oznaczał, że Emma zmusiła kogoś za
pomocą telepatii, aby te jajka zdobył, usmażył i przyniósł jej do łóżka do
izolatki z kwiatami na nocnym stoliku, podczas gdy wszyscy inni ludzie w
szpitalu sypiali byle gdzie i jedli byle co. Czy Loki w gruncie rzeczy nie
robił dokładnie tego samego?
-
Załatwiłam ci śniadanie, Stark. Jeśli nie odróżniasz jajek od próby podbicia
świata, to musisz mieć naprawdę niezłe delirium… - Usłyszał i tym razem
poderwał się z podłogi tak szybko, że zakręciło mu się w głowie. Emma nadal
leżała na swoim łóżku i czytała książkę, na stoliku stały jednak dwa talerze, a
na podłodze koło niego dwie szklanki i szklany dzbanek wypełniony sokiem
pomarańczowym.
-
Nie grzeb mi w głowie.
-
Nie muszę. I tak wiem, co myślisz.
-
Nie mam delirki – dodał Stark wściekle, zaciskając ręce w pięści, aby nie było
widać, jak drżą. Mina Frost wskazywała na pobłażające powątpiewanie i
najprawdopodobniej rzeczywiście teraz nie musiała zaglądać mu do głowy aby
wiedzieć, o czym myśli. Bo Tony chciał wyjść, usiąść pośrodku tej śmierdzącej
apokalipsy i się nachlać. Ale nie było w tym nic dziwnego. To ludzie, którzy po
tym wszystkim nie chcieli się spić do nieprzytomności dopiero byli dziwni.
Zjadł
jednak swoją porcję jajecznicy, chociaż już po pierwszym kęsie stracił apetyt,
popił obficie, ulewając część soku na podłogę i zniósł wszystkie komentarze
Emmy rzucane znad książki. Najwyraźniej miała dzisiaj podły humor. Stark nie
dziwił się, że wyżywała swoje frustracje na nim – nie miała w tej kwestii
dużego wyboru. No i już wczoraj stwierdzili, że Tony jest znakomitym kozłem
ofiarnym.
Gdy
tylko zdołał zjeść posiłek, usłyszał ciche pukanie do drzwi.
-
Proszę – powiedziała Emma, odkładając swoją książkę. Do izolatki wszedł lekarz,
mężczyzna w średnim wieku wyglądający, jakby nie spał od tygodni, z włosami
przyprószonymi pyłem, ale w idealnie białym fartuchu. Za nim stał kolejny,
młodszy i wyższy, trzymający w rękach dużą, plastikową miskę wypełnioną wodą.
-
Witam, pani Frost. Jak się pani dziś czuje?
Stark
patrzył na tę scenę z mieszaniną zainteresowania i konsternacji. Obaj mężczyźni
zachowywali się, nie tyle, jakby go nie widzieli, ale jakby nie był niczym, na
co warto było zwracać uwagę. Starszy lekarz przywitał się z nim uprzejmie, po
czym natychmiast przeniósł swoje zainteresowanie na Emmę, młodszy jedynie
skinął mu głową, stawiając parującą miskę z wodą na podłodze. To nie było
automatyczne, robocie zachowanie ludzi, których zniewolił Loki, ale pod pewnymi
względami było ono równie nienaturalne. Tak jakby nakazano robić wszystko to,
co robili zawsze podczas obchodu i ignorować niepasujące kawałki. Takie jak
siedzący pod ścianą Tony Stark.
Przez
chwilę zastanawiał się, czy gdyby wcisnął się pomiędzy nich a łóżko i zaczął
machać rękoma, doczekałby się sensownej reakcji… było to jednak mało
prawdopodobne. Emma miała za sobą lata doświadczeń w grzebaniu ludziom w
głowach.
Badania
trwały krótko, ograniczyły się tylko do zmiany opatrunków i wygłaszania
superlatyw w sprawie gojenia się ran. Gdy lekarze wyszli, Frost westchnęła
teatralnie.
-
No, nareszcie możemy coś zrobić z tym fetorem.
Jeszcze
dwa tygodnie temu Tony uznałby, że historia o tym, jak został zamknięty w
szpitalnej izolatce z piękną blondynką i miską z gorącą wodą zamiast prysznica
nadaje się na świetną opowieść powtarzaną po barach i kasynach. Teraz jego
ulubione kasyna w samym centrum Manhattanu najprawdopodobniej nie istniały, a
myślał głównie o tym, że skoro i tak zachowuje się jak żul na delirium, to
chociaż niech będzie czystym żulem.
Gdy
mył się, Emma patrzyła na niego z wyraźną przyjemnością. Nie był pewien, czy to
dlatego, że był dla niej atrakcyjny, czy po prostu lubiła obserwować ludzi,
którym ręce trzęsą się tak, że mają problem z utrzymaniem gąbki.
-
Golenie sobie daruj, myślę, że poderżnięcie sobie gardła za pomocą jednorazowej
maszynki to bardzo kiepski koniec. – Frost potwierdziła drugą wersję jego
przypuszczeń. Sięgnęła do białej torebki, wyjmując z niej komórkę w białej – a
jakże – obudowie i wystukała jakąś wiadomość. Stark upewnił się, że nie patrzy
i dopiero wtedy splunął flegmą do miski. Nadal czuł w ustach kwaśny posmak. I
nadal pragnął głównie wyjść i zachlać się w trupa.
Spodnie,
które zostawili dla niego lekarze, były za luźne i lekko przetarte na kolanach.
Tony nie chciał nawet zastanawiać się, skąd je wzięli (najprostsza odpowiedź
bardzo mu się nie podobała), założył więc je, próbując o tym nie myśleć. Wyszło
mu zadziwiająco łatwo, jego mózg nadal nie zwracał uwagi na nic poza
pragnieniem alkoholu.
I
nagle to wszystko odpłynęło. Zamrugał intensywnie, chcąc pozbyć się dziwnego
migotania na skraju pola widzenia. Emma nadal pisała coś na komórce.
- To było
irytujące – powiedziała, nawet na niego nie patrząc.
-
Mówiłem ci, abyś…
-
A ja ci kolejny raz powtarzam, że nie grzebię ci w twoim zakonserwowanym w
etanolu mózgu. To było jak słuchanie kiepskiej orkiestry dętej przez ścianę.
Bardzo, bardzo głośno myślisz. Od tego boli głowa.
Stark
usiadł. Ręce nadal mu się trzęsły, w żołądku czuł ssanie, ale umysł przejaśnił
się, jakby wszystkie rozpraszające go myśli zostały zamiecione pod dywan
podświadomości.
-
Wszczepiłaś mi… telepatycznego esperala? – zapytał z niedowierzaniem.
-
Zrobiłam barierę. Nie można wyrzucić z umysłu czegoś, co tam tkwi. I nie można
oszukać ciała, więc jeśli zechce ci się rzygać, proszę, rób to w kącie.
Zignorował
przytyk, chociaż nie przyszło mu to łatwo. Potrzebował pomocy, a jeśli ceną za
nią byłoby wysłuchiwanie narzekań Emmy, godził się na to. Z ciężkim sercem, ale
się godził.
Teraz
myślało mu się lżej, ale mimo tego nie potrafił skonstruować sensownego planu.
Miał jednak punkt zaczepienia – rząd zdecydowanie zbyt dużo spraw ukrywał i
dobrze byłoby wyciągnąć je na światło dzienne. Włamanie się do tajnych danych
SHIELD było dość łatwe, a skoro plany dotyczące nowych pocisków nie miały
wysokiego priorytetu zabezpieczeń, to głębiej prawdopodobnie ukryte były
niesamowite pokłady gówna, których smród dojdzie do każdego, gdy tylko zostaną
ujawnione. Pytanie tylko, czy to zagłuszy fetor, z którym teraz muszą sobie
radzić.
Plan
oprócz swojej nieprecyzyjności miał też inne wady. Jeśli tylko zbliży się do
jakiejkolwiek bazy rządowej, prawdopodobnie będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobi
w życiu. Mógł oszukać kamery za pomocą urządzenia rozpraszającego, ale każdy
agent, który go zobaczy – a nie wykluczał bezpośredniej konfrontacji – będzie
wiedział, z kim ma do czynienia. Oczywiście, mógł rozmrozić ukryte europejskie
aktywa i polecieć do Bangladeszu na operację plastyczną, tracąc przy tym co
najmniej kilka tygodni i twarz, którą lubił… albo poprosić o pomoc Emmę.
Emma
lubiła się popisywać, więc kiedyś pokazała mu, jak łatwo może oszukać jego mózg
i kazała mu wierzyć, że gdy na nią patrzy, widzi Marilyn Monroe. Zapamiętał to,
ponieważ raz, seks z Marilyn jest czymś, co warto zapamiętać, dwa, to była
naprawdę interesująca sztuczka. I teraz mogła się znowu przydać. Potrzebował
nowej twarzy, być może stania się niewidzialnym, a to było jedyne rozwiązanie,
jakie przyszło mu do głowy.
Problem
polegał na tym, jak ją przekonać. Tylko
czy stosowanie dyplomacji wobec kogoś, kto potrafi przeczytać twoje nieposypane
lukrem kultury myśli ma w ogóle sens?
Frost
wysłuchała go z miną wyrażającą uprzejme pobłażanie. Gdy skończył, przez chwilę
milczała.
-
Widzisz, Stark… - powiedziała wreszcie. - Uznajmy, że ci się uda. Masz
przeciwko sobie potężną, rządową organizację, ale w porządku, uznajmy, że ci
się uda. Dokopiesz się do swojej sensacji, puścisz to w obieg. Ilu wściekłych
obywateli za tobą pójdzie? Tysiące? Może dziesiątki tysięcy, bo masz ładną
buźkę. A co z milionami ludzi, którzy nie będą chcieli przeprowadzać rewolucji
tylko po to, abyś odzyskał swoje zabawki?
-
Tu nie chodzi o to…
-
Tu chodzi właśnie o to. Trochę ci żal, że ten cały SHIELD robi złe rzeczy za
plecami biednych podatników, ale to nie motywuje się do działania. Chodzi o to,
że kopnęli cię w zad, gdy przestałeś być im potrzebny. Nawiasem, nie
odpowiedziałeś na pytanie.
Patrzyli na siebie, Emma z lodowatą obojętnością, Tony z urazą, ponieważ to, co
powiedziała, było bardzo bliskie prawdy.
-
Dobrze. Rozchodzi się o mnie i o mój zad – przyznał w końcu. – Ale jeśli
uznałaś, że będę cię błagać na kolanach, jesteś już drugą osobą, która pomyliła
się pod tym względem.
-
Nadal ignorujesz pytanie. Jak zamierzasz przekonać miliony, że to twoja wersja
prawdy jest tą jedyną naprawdę prawdziwą?
-
Emmo, ludzie nie są głupi. – Stark nie wiedział, do czego ta rozmowa zmierza.
Kobieta
westchnęła teatralnie i wyciągnęła rękę, aby poklepać go po policzku. Poziom
irytacji w Tonym nadal narastał – nie lubił być traktowany jak pocieszne, ale
trochę upośledzone zwierzątko, a to było typowe podejście Emmy do ludzi
niebędących nią samą.
-
Powiedz mi, kochany… jakim cudem przeżyłeś tyle z tak idiotycznymi poglądami na
świat? – zapytała. – Ale tak, pomogę ci.
To
zaskoczyło Tony’ego. Powstrzymał się jednak od zadania pytania, czym ją
przekonał. Nauczył się już, że rozwiązanie jednego problemu zazwyczaj generuje
dwa kolejne i po prostu zaczął mieć nadzieję, że jego historia wzruszyła lodowe
serce Emmy.
***
Przez
następny tydzień organizm Starka wziął sobie za punkt honoru pokazanie, jak
bardzo go nienawidzi. Mentalny esperal Emmy działał bez zarzutu, jednak nie
powstrzymywał nudności i drżenia, nie mówiąc już o uczuciu trującej
bezczynności, którą Stark znosił najbardziej boleśnie. W takim stanie jednak
nie mógł zrobić niczego, podobnie jak Emma nie mogła niczego zrobić, dopóki nie
ściągną jej szwów.
Izolatka
była w pewnym sensie bunkrem, do którego nie docierało nic z zewnątrz i w
pewnej chwili Tony zrozumiał, czemu Emma się tu zamknęła. Odosobnienie dawało
czas, aby nabrać sił, aby ponownie zmierzyć się z tym, co ich spotkało. Tony jednak
umyślnie burzył tę ścianę, trochę z chęci zajęcia czymś myśli, czytając
informacje zamieszczone w sieci i oglądając wiadomości. Manhattan stał się
szary i pokryty gruzem i nawet Internet był szary na znak żałoby. Wiadomości
były głównie suche, szacunki w liczbie
ofiar ostrożne, a komentarze współczujące… jednak jeśli weszło się głębiej,
tam, gdzie wygasło już współczucie, pojawiała się żądza odwetu.
Emma
miała rację i Makepeace też to przewidział. Ktoś będzie musiał wziąć na siebie
odpowiedzialność.
Zaczął
rozmyślać o Lokim. Thor obiecał im, że spotka go zasłużona kara… ale co było według
niego zasłużoną karą za takie przewinienie? Zachowywał się, jakby uważał, że
jego brat zrobił coś niemądrego i żenującego, jak nasikanie sąsiadom na
trawnik, a nie popełnił prawdziwą zbrodnię. Gdyby Tony mógł cofnąć czas,
sprzeciwiłby się wywiezieniu Boga Kłamstw do Asgardu, a w zamian za to
zamknąłby go na dwa tygodnie z Hulkiem, a potem oddałby resztki. Banner zapewne
nie sprzeciwiałby się takiemu rozwiązaniu, chociaż po tym wszystkim, co go
spotkało, wyglądał na koszmarnie rozstrojonego. Tony próbował się z nim skontaktować
kilka dni wcześniej, bezskutecznie. Do Starka natomiast dzwonił ktoś tylko raz
i był to – żadna niespodzianka – James. Zresztą ich rozmowa trwała krótko i
ograniczała się głównie do zapewnień, że wszystko w porządku. Tony nie lubił
kłamać przyjaciołom, ale jeszcze bardziej nie lubił narażania przyjaciół na
zemstę urażonych agentów państwowych.
Do
Emmy ciągle ktoś dzwonił. Kobieta odpowiadała rozmówcom zdawkowo i często
prosiła ich o niezawracanie jej głowy. Kilka razy treść tych rozmów była na
tyle sugestywna, że Tony nie mógł tego przemilczeć.
-
Przykro mi – powiedział, gdy po raz kolejny Frost rozłączała się po rozmowie z
kimś, kto wyraźnie informował ją o śmierci osoby, którą znała. Twarz Emmy była
pozornie obojętna, mrużyła jednak oczy z lodowatą wściekłością.
-
Nie twoja sprawa, Stark. To sprawa mutantów.
-
To, co się dzieje, to sprawa nas wszystkich.
-
Nie w tym przypadku – odpowiedziała mu i Tony zrezygnował. Próby pocieszania
Emmy były najwyraźniej skazane na porażkę. Nie dochodził też, kto zginął, ani
czy był dla niej ważny – jeśli był, bardzo dobrze ukrywała poczucie straty.
W
dniu, w którym wyszli z izolatki, doszedł do wniosku, że Emma musi być naprawdę
dobra w skrywaniu uczuć. Jeśli łudził się, że w szpitalu coś się zmieniło, już
pierwszy krok sprawił, że powrócił do rzeczywistości. Nadal śmierdziało
niemiłosiernie, a do organicznego fetoru ran i niedomytych ciał doszła woń
ostrych środków czyszczących. Na podłodze nadal leżał pył, chociaż ktoś musiał
go niedawno zmieść, ponieważ widoczne były głównie odciski butów. Na korytarzu
nadal znajdowali się ludzie, ranni, połamani i nieprzytomni. Trudno było nawet
na nich patrzeć, Tony nie mógł sobie wyobrazić, jak to jest iść tym korytarzem
i nie tylko widzieć, ale też słyszeć wszystkie umysły tych ofiar, jednak nawet
to wydawało się nie wpływać w ogóle na Frost.
Gdy
znaleźli się na zewnątrz, jej śnieżnobiały kostium był już lekko zabrudzony.
-
Biel chyba nie jest modna w ostatnich dniach – zażartował. Nie był to dobry
żart, ale kiepski wisielczy humor poprawiał samopoczucie. Emma nie
skomentowała, więc dodał:
-
Żadnej eskorty?
-
Nie umiem rozszczepić się na dwoje, Stark. Najpierw zajmę się twoimi małymi
problemami, a potem wrócę do poważnych.
-
Jak sobie życzysz.
Jechali
samochodem Emmy, białym volvo. Dopiero wtedy Stark zrozumiał, czym naprawdę są
korki uliczne – pomimo uaktualnionych danych w GPS-ie pokazującym wszystkie
objazdy i zablokowane drogi oraz policji na niemalże każdym rogu, dopiero po
trzech godzinach udało im się przekroczyć granicę Dolnego Manhattanu. Raz
zablokowali przejazd karetce, chwilę później przeleciał ponad nimi śmigłowiec.
Tony głównie patrzył na swoje odbicie w szybie. Witać w nim było młodego,
najwyżej dwudziestopięcioletniego mężczyznę o niebieskich oczach, jasnych
włosach i niezbyt przystojnej, pospolitej twarzy. Emma uznała, że skoro mają
bawić się w maskaradę, mogą już zacząć ćwiczyć.
-
To na pewno bezpieczne, gdy jedziesz?
-
Z tą prędkością?
Uwaga
była słuszna, więc Tony powrócił do kontemplowania swojego nowego oblicza. Było
dobre, nie zwracało uwagi, czuł jednak dziwny dyskomfort patrząc na nie i
wiedząc, że to tylko narzucona mu iluzja. Drgnął, gdy odbicie samo z siebie
mrugnęło i uśmiechnęło się do niego.
Emma
zaśmiała się, a śmiech miała zaskakująco przyjemny.
-
Jeśli chcesz, mogę go zmienić.
-
Dobry pomysł. Zawsze chciałem być wyższy. I zrób mnie przystojniejszym, moje
poczucie estetyki wyje z bólu.
-
O, pragniesz poderwać tych nieszczęsnych agentów?
Obraz
w szybie zafalował – tym razem blondyn był starszy, o bardziej wydatnej
szczęce, wąskich ustach i regularnych rysach twarzy.
-
Ładnie. Trochę jak nowy Bond. Dodaj zarost.
Brak
reakcji. Stark oparł się mocno o oparcie i ponownie odpalił smartfona. Kilka
dni temu sięgnął do swoich półlegalnych kont w Europie Zachodniej, więc całkiem
rozsądna suma czekała na niego w depozycie. Nie były to pieniądze z nie wiadomo
jakich podejrzanych przedsięwzięć, raczej ubezpieczenie na wypadki podobne do
tego… a przynajmniej tak wolał myśleć. Emma zauważyła, że patrzenie, jak
próbuje oszukać sam siebie jest w zasadzie zabawne, ale Tony po prostu uważał,
iż gdzieś w głębi jest porządnym facetem.
Kłopot
polegał na tym, że na zewnątrz jest Tonym Starkiem.
Dom
Emmy go zaskoczył. Owszem, na zewnątrz był pokaźną, śnieżnobiałą rezydencją,
jednak w środku dominował minimalizm, beże i brązy, przez co wnętrze sprawiało
przytulne wrażenie. Stark spodziewał się raczej dużo białego plastiku, w końcu
koszmarne poczucie stylu zobowiązuje. Jego spojrzenie prześliznęło się po barku
i tam też zatrzymał wzrok o sekundę za długo, aby mogło być to przypadkowe.
-
Rozgość się. Herbatki może? – zapytała Frost z przekąsem, a Tony zaczął się
zastanawiać, ile wytrzyma. Emmie zdecydowanie jego towarzystwo przeszkadzało, a
on czuł, że coś przed nim ukrywa. W tej chwili nie mógł jednak stwierdzić, co
to takiego było, postanowił więc przemyśleć tę sprawę później.
-
Herbatka będzie dobra. Poza tym muszę zrobić pewne niewielkie zakupy.
Rozumiesz, chcę włamać się do hipertajnych danych zlokalizowanych w hipertajnej
bazie, więc przydałoby się wziąć przynajmniej zagłuszacz i kamizelki
kuloodporne…
Dopiero
po chwili zorientował się, że to niemalże dosłowne przyznanie, że cała jego –
jakże niedopracowana – akcja może być naprawdę niebezpieczna. Tony o tym
wiedział i godził się z tym, w końcu kiedy ostatnio robił coś stuprocentowo
bezpiecznego? Jednak w tej chwili mieszanie do tego wszystkiego Emmy wydało mu
się… no, co najmniej nieeleganckie.
-
Może uda mi się sprawić, abyś nie musiała tam ze mną iść – dodał więc,
rozmyślając o tym, ile środków i pracy pochłonie stworzenie przenośnego
generatora hologramu, zaprogramowanego tak, aby zastępował efekt iluzji
narzuconej przez telepatkę. Odpowiedź brzmiała: zdecydowanie za dużo.
-
Stark, jak ci się włącza funkcja sumienia, to lepiej usiądź i poczekaj, to przejdzie – odpowiedziała Emma, ale uśmiechnęła się w sposób trochę mniej
kojarzący się z litościwym pobłażaniem.
***
Tony
bał się, że cała organizacja potrwa zbyt długo i że nadwyręży tym gościnność
Emmy, ta jednak uparła się nie zwracać na niego uwagi, dopóki akurat jej
potrzebował. Z jednej strony miało to wiele zalet, pozwalało się skupić i
odpocząć trochę od jej przykrego charakteru, jednak z drugiej… kobieta wzięła
jego prośbę o ignorowanie go jednak zbyt dosłownie, ponieważ każdego poranka
Tony miał przyjemność oglądania jej w samej bieliźnie. Wiedział, że Frost robi
to głównie dlatego, żeby go sprowokować i nie miał zamiaru dać jej satysfakcji,
ciało Emmy jednak było jak jej barek – im bardziej próbował o nim nie myśleć,
tym bardziej zapętlał się we własnych fantazjach.
Wiedział,
że telepatka słyszy te fantazje i wcale mu to nie pomagało.
Paradoksalnie,
do tej pory to był jego największy problem. Żaden z pośredników nie robił
kłopotów przy przekazie pieniędzy, więc Stark może nie był tak bogaty, jak
wcześniej, ale wystarczająco bogaty, aby nie musieć konstruować potrzebnych mu
urządzeń za pomocą spinacza i pustej puszki po Coli. Wychodził więc z Emmą i
pod swoim przebraniem szperał w sklepach z elektroniką. Nadajnik zagłuszający
pracę innych urządzeń elektrycznych nie był niesamowicie trudny do skonstruowania…
nie dla niego. Zajął mu trzy dni, a efekt może wyglądał jak mało estetyczna
plątanina wyrwanych komputerowych podzespołów, jednakże działał. Może nawet za
dobrze.
-
Odkupię mikrofalówkę – zapewnił, gdy nadajnik sprawił, że buchnęła z niej fala
duszącego dymu. Telewizor udało się jednak włączyć po kilku próbach i
przekleństwach rzucanych przez Emmę. Urządzenie migotało, jednak obraz
ustabilizował się po minucie, tak że mogli spojrzeć prosto w przystojną twarz
Stevena Rogersa, patrzącego na coś lekko poniżej obiektywu kamery, zapewne
na operatora.
-
Powtórki. – Frost wygięła usta i podeszła, aby zmienić kanał, ale Tony jej
przeszkodził.
„Oświadczenie
wydane przez pułkownika Blackwooda jest nieporozumieniem”, mówił Kapitan
Ameryka do dziennikarzy. Ton jego głosu brzmiał dziwnie sztywno w porównaniu z
tym, co pamiętał Stark. Za to jego kapitański mundur nie leżał na nim zbyt
dobrze. „Wypowiedział je bez porozumienia z przełożonymi i absolutnie nie ma
nic wspólnego ze stanowiskiem Armii Stanów Zjednoczonych w sprawie minionej
tragedii. Jest nam ogromnie przykro z powodu tego zamieszania…”
-
O czym on mówi?
-
Kilka dni temu jakiś wojskowy bałwan ogłosił, że tym wszystkim stoją mutanci.
Teraz armia zaprzecza, że miała coś z tym wspólnego… oglądasz w ogóle
telewizję, jak mnie nie ma?
Nie
odpowiedział. Nadal słuchał dość przekonującego monologu kapitana, ten jednak
nie powiedział nic nowego. Tony pożałował, że nie ma jak się z nim
skontaktować. Dopiero pod koniec wywiadu pojawiło się coś interesującego.
„Pułkownik
na pewno przyznałby się do błędu, gdyby było to możliwe.”
-
Spadła na niego sztaba z niezabezpieczonego budynku, gdy szedł ulicą –
wytłumaczyła od razu Emma. – Karma to suka.
Tony
przeglądał kanały, jednak tym razem nie natrafił na nic ciekawego.
-
Zdecydowanie muszę więcej oglądać telewizji.
-
O tobie nic nie ma, jeśli o to pytasz. Oglądaj ile chcesz, ale najpierw posprzątaj,
z łaski swojej, złomowisko w salonie.
Wiadomości
sprawiły, że w Starku obudził się dawny niepokój, chociaż nie był pewien,
dlaczego akurat twarz kapitana – któremu najwyraźniej nie działa się żadna
krzywda, poza tym, że wyglądał na niewyspanego – wzbudziła w nim takie uczucia.
Myślał Pepper, o SHIELD-zie i o Iron Manie, ale głównie o Pepper. To nie dawało
mu spokoju na tyle, że nawet przestał zwracać uwagę na Emmę paradującą w samych
majtkach i lekko rozsuniętym bladobłękitnym szlafroku.
Niepokoiła
go też baza SHIELD, ukryty kilkadziesiąt kilometrów za Nowym Jorkiem koszmar
architekta i włamywacza. Był tam raz. Wąskie korytarze z uzbrojonymi agentami
za każdym rogiem nie były wymarzonym miejscem, aby przykucnąć i dokonać ataku
hakerskiego. Nawet z pomocą Emmy jego szanse nie były zbyt duże. Najgorszy
scenariusz zakładał, że Emma zginie lub straci przytomność, a wtedy Tony
pozostanie sam, nieosłonięty żadną mentalną tarczą. Koniec gry. Przyjdzie po
niego Makepeace i tonem wyrażającym wielki żal powie mu, że niestety, ale
muszą zlikwidować jego oraz wszystkich ludzi, z którymi miał styczność w ciągu
ostatnich lat.
Tej
nocy budził się ciągle. Mentalna blokada Emmy zaczęła go jakby uwierać,
uwierały go też własne myśli, szybkie i niechciane. Uwierały go obrazy martwych
ludzi pokrytych pyłem tak dokładnie, że wyglądali jak brzydkie, szare pomniki.
Nie mogąc spać, dwa razy próbował włamać się do systemu monitoringu więzienia,
w którym zamknęli Pepper, ale nie było tam żadnych drzwi, przez które mógł wejść,
ani chociaż ściany, którą mógł wyważyć.
Emma
przyszła do niego koło trzeciej w nocy. Tym razem nie miała bielizny pod
szlafrokiem. Tony widział zarys blizny tam, gdzie zszywali jej brzuch.
-
Za dużo myślisz, Stark. Kiedyś tego nie robiłeś i życie było prostsze, prawda?
Usiadła
na nim okrakiem, kładąc mu dłonie na piersi. Blask reaktora łukowego lekko
przygasł, ale w rzucanym przez niego świetle jej oczy i tak wydawały się
zadziwiająco niebieskie i błyszczące.
-
Przestań myśleć, Tony – szepnęła, tym razem dobitnie.
Przestał.
I to nie była najlepsza rzecz, jaką zrobił w życiu, ale w tej chwili wydała mu
się naprawdę dobrym pomysłem.
Komentuję pod tym rozdziałem, jako że jest ostatni.
OdpowiedzUsuńWiesz, mam taką zasadę, że zawsze wchodzę na pozostawione linki, by przekonać się talencie, bądź beznadziejności tego, kto pozostawia.
Sam film w miarę mi się podobał, ponieważ uwielbiam Roberta, jego sarkastyczny humor i styl.
Ty rozbudowujesz fabułę, piszesz inaczej, po swojemu, choć sam pomysł pozostaje. Ten rozdział spodobał mi się szczególnie, a zwłaszcza ostatnie zadanie. Wiesz czemu^^
Od strony językowej; piszesz poprawnie i to zachwyca. Nie wychwyciłam znacznych błędów, jeśli już to znikome, lecz o nich pisać nie będę, bo przy całości Twojej twórczości stają się niezauważalne.
Styl masz dobitnie oddający rzeczywistość, o której opowiadasz. Pojęcia z fizyki trafnie użyte. Wszystko to składa się na cudowną kompozycję świata przedstawionego, sprawiającą, że chce się czytać dalej.
Mam nadzieję, że wkrótce to nastąpi, proszę Cię również o informowanie mnie o nowościach na http://intheblackrain.blogspot.com/
Mała tylko uwaga z mojej strony; prosząc, by ktoś przeczytał Twoje opowiadanie, tego samego wymaga się od Ciebie^^
Pozdrawiam serdecznie i do napisania:*
Wow. Po prostu: wow. Twój blog jest genialny! Jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńTylko trochę dziwi mnie- a może właśnie dziwi, że nie dziwi- zachowanie i postawa Starka. Niby martwi się o Pepper- ok, nawet powienien, ale zdradza ją z Emmą. I w ogóle tego nie żałuje, wręcz przeciwnie. Oj, nieładnie, nieładnie...
Naprawdę jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji, więc pisz jak najszybciej i jak najwięcej :) Bo masz ogromny talent. Zupełnie, jakbym czytała książkę napisaną przez profesjonalistkę. Twoje opowiadanie jest takie realne, że nadawałoby się na scenariusz do jakiegoś nowego filmu z superbohaterami. Nie myślałaś może o tym, żeby zostać pisarką albo właśnie scenarzystką? ;)
Nie można powiedzieć, żeby kiedykolwiek naszła mnie ochota mieć do czynienia z Emmą Frost, ergo - kreacja tej postaci udana jest.
OdpowiedzUsuńMnożysz tajemnice, mnożysz... Warto było czekać, ale teraz z kolei nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Mam nadzieję, że nastąpi on w miarę szybko ;)
Rozdział oczywiście wciągający i wspaniale napisany, jednak poprzedni podobał mi się bardziej, chyba ze względu na opisy zniszczeń, jakie spowodowali avendżersi. Postać Emmy jest nie do lubienia, czyli świetnie się udała ^^ Życzę wena i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńOcena twojego bloga została opublikowana.
Pod oceną pojawiło się wiele komentarzy, które sugerują, że ocena jest okropna.
Elemmire postanowiła zrezygnować z oceniania, dlatego ja informuję Cię o tym a nie ona.
Jeśli ty również uznasz, ze ocena Ci się nie podoba, twój blog zostanie oceniony ponownie. Niestety nie przez Elemmire. Najprawdopodobniej przeze mnie.
Bardzo proszę o wyrażenie swojej opinii w komentarzu pod oceną.
Pozdrawiam!
Witam. Przepraszam, że tak późno odpisuję. Cora nie kojarzy tematyki Marvela, dlatego też trafiłaś do mojej kolejki. Przynajmniej nie kojarzy jej poza kilkoma filmami.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że taki układ Ci odpowiada. Nie chcę, by ocenę wystawiała osoba niezaznajomiona z tematem. Miałam kiedyś tę nieprzyjemność oceniać blogi z tematyki mangi, zanim na Opieprzu była Dziab... Komentujący nie zostawiali na mnie suchej nitki. Przede wszystkim jednak ja źle się czułam z tematem. Dlatego też informuję Cię jak wygląda sytuacja, pozdrawiam i czekam na potwierdzenie decyzji tu lub na asetej@gmail.com ;]
Pozdrawiam
As.